W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się z żoną do Trzebnicy na spacer fotograficzno-turystyczny. Uwielbiamy razem poznawać nowe miejsca, więc szukaliśmy małego, ciekawego miasteczka, które można „zaliczyć” w jeden dzień. Padło na Trzebnicę, która jest blisko Wrocławia i pozwala na wszechstronny spacer – jest i miejsko, i wiejsko, i lasów oraz łąk też nie brakuje. 😉
Po sprawdzeniu najważniejszych atrakcji stwierdziliśmy, że najlepiej będzie podróżować Dużą Ścieżką Świętej Jadwigi Śląskiej:
To szlak turystyczno-pielgrzymkowy, który pozwala odwiedzić prawie wszystkie najważniejsze miejsca w Trzebnicy. I choć nie interesowało nas zbytnio pielgrzymowanie, to ciężko się nie zgodzić, że taki spacer każdemu pomoże oczyścić się duchowo. 🙂
Przyjazd, Bazylika św. Jadwigi.
Do miasteczka przyjechaliśmy rano autobusem, który wysadził nas w centrum. Zgodnie z planem ruszyliśmy do pierwszego punktu (a w zasadzie trzech punktów w jednym obszarze). I tak, niebawem podziwialiśmy już Bazylikę św. Jadwigi oraz ołtarz polowy na placu pielgrzymkowym.
W drodze do Rotundy.
Ruszyliśmy dalej i troszkę zabłądziliśmy, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zobaczyliśmy trochę bardziej wiejskie oblicze miasta:
I trochę flory i fauny:
Następnie trafiliśmy na park, który idealnie posłużył nam jako miejsce na śniadanie:
W końcu dotarliśmy do Rotundy Pięciu Stołów:
Zanim jednak zdążyliśmy się tam rozejrzeć, naszą uwagę skupiła na sobie zięba. I chociaż ptak ten nie śpiewał tak pięknie, jak to ma w zwyczaju, a jedynie popiskiwał (prawdopodobnie zaniepokojony naszą obecnością), to na kilka minut odwrócił skutecznie naszą uwagę od zabytkowej rotundy:
Willa „Zamek”
Kolejnym punktem naszej wycieczki był zabytkowy budynek, będący niegdyś uzdrowiskowym pensjonatem – willa „Zamek”. Nim jednak tam dotarliśmy, moją uwagę przykuły domki malowniczo rozrzucone na pobliskich wzgórzach. Szkoda, że wszystkie były nowymi budynkami.
Sam „Zamek” jak na zabytek jest raczej zaniedbany i szkoda, że nie ma w nim czegoś godnego takiego miejsca:
Las Bukowy.
Las Bukowy to świetne miejsce. Brakuje mi takich miejsc we Wrocławiu. Park Tysiąclecia, niedaleko którego mieszkam nijak nie umywa się do tego miejsca, mimo, że płynie przezeń rzeka. W trzebnickim Lesie Bukowym prawie każdy znajdzie coś dla siebie.
Dla amatorów klasycznych spacerów jest mnogość ścieżek i ciekawych miejsc:
Dla sportowców są specjalne trasy biegowe, rowerowe i motocyklowe. Szczególnie tym ostatnim dwóm grupom spodoba się fakt, że las ten jest mnogi we wzgórza, wzniesienia i skarpy, na których można szaleć, a w niektórych miejscach są sztucznie usypane rampy i inne elementy, które przypadną do gustu miłośnikom ekstremalnej jazdy.
Także miłośnicy przyrody znajdą tu coś dla siebie. Ćwierkają tu ptaki, stukają dzięcioły, szaleją wiewiórki, a i kwiatów nie brakuje.
Oczywiście to też trasa pielgrzymkowa, więc obiektów sakralnych jest tu sporo…
Pustelnia i Droga Krzyżowa.
Pod koniec leśnego odcinka naszej wycieczki trafiliśmy na jedną ze stacji leśnej Drogi Krzyżowej.
Stacje te są rozrzucone po tej części lasu, a pierwsze znajdują się przy miejscu, nazwanym niegdyś (choć moim zdaniem ta nazwa wciąż tu pasuje) Pustelnią. Znajdują się tam Kościół leśny Czternastu Świętych Wspomożycieli oraz Grota Matki Boskiej z Lourdes. W kościele odbywają się regularnie Msze Święte.
Co ciekawe, kościół ma swojego strażnika. A jest nim… kotka. 🙂 Wejście do środka musieliśmy okupić odrobiną pieszczot i zabawy. Co łaska oczywiście. 🙂
A w samym kościele znalazłem uwięzionego motyla. Skojarzył mi się z duszą, która utknęła w czyśćcu.
Dęby Pamięci.
Ostatnim miejscem w lesie, jaki odwiedziliśmy była Ścieżka Dębów Pamięci w Lesie Bukowym, znajdująca się przy jednej ze stacji Drogi Krzyżowej.
Są to dęby posadzone dla upamiętnienia ofiar Zbrodni Katyńskiej, katastrofy w Smoleńsku i innych ofiar mordów na wschodzie. Każdym drzewkiem opiekuje się inna grupa społeczna – strażacy, harcerze, mieszkańcy itd.
Ulica Leśna, trzy stawy i trzebnickie koty.
Po wyjściu z Lasu Bukowego trafiliśmy na ulicę… Leśną. 🙂 Jest tu coś w sam raz dla zmęczonych podróżą. Całkiem spory, jak na taką miejscowość aquapark (który chętnie odwiedzę latem) i Karczma Leśna:
Pod parkiem wodnym znalazłem odpowiednik wrocławskich krasnali, czyli trzebnickie koty:
Zaraz za aquaparkiem znajdują się trzy stawy. Każdy jest trochę inny, ale razem tworzą bardzo ciekawe miejsce do spacerów. Jest tam też mała muszla koncertowa.
A dla całkowicie zmęczonych, naprzeciwko stawów leży chyba najbardziej luksusowe miejsce wypoczynkowe w mieście – Hotel Trzebnica:
Mi jednak najbardziej spodobał się starawy, ale zadbany i ładny domek, przed którym kwitły żonkile. Bardzo malowniczy widok.
Na Kapliczne Wzgórze.
Krótki odcinek trasy prowadził przez obszar podmiejski, jednak nie było tam nic ciekawego. Następnie trafiliśmy do dróżki, która znajdowała się w płytkim wąwozie. Nagle poczuliśmy słodki zapach kwiatów i już po chwili po prawej stronie zobaczyliśmy pierwsze drzewa sadu.
Za niewielkim nasypem upstrzonym drobnymi kwiatkami polnymi, na małym wzniesieniu ciągnął się kwitnący właśnie na różowo sad. Był to piękny i zapierający dech w piersiach widok, a bzyczące pszczoły zdawały się być wszędzie.
Na okolicznej łące jakaś rodzina puszczała latawce. Okolica jest jak z bajki. 🙂
Powoli wspinaliśmy się na Kapliczne Wzgórze i podziwialiśmy działki, sady i pola położone na pochyłych terenach.
Jednak najpiękniejsze widoki, to panoramy, które można zobaczyć z najwyższych punktów wzniesienia. Z jednej strony widać Trzebnicę:
A z drugiej pola i łąki.
Największym zaskoczeniem dla nas był fakt, że widać stamtąd górę Ślężę oraz wrocławski Most Rędziński. A nawet trochę wrocławskich zabudowań! Pogoda zdecydowanie nas rozpieszczała – odrobina mniejsza widoczność i nie zobaczylibyśmy tego wszystkiego.
Po drodze spotkaliśmy także ceika:
W końcu dotarliśmy do Kaplicy św. Jadwigi:
Wracamy do miasta, Piekielny Wąwóz.
Zaraz za kapliczką nasza trasa przecinała drogę wjazdową do miasta. To tędy wjeżdżaliśmy do Trzebnicy autobusem.
Dalsza część naszej trasy wiodła znów przez tereny podmiejskie. Było tam dużo starych domostw, ale raczej niewiele tematów do zdjęć. Tym bardziej, że przeliczyłem się, jeśli chodzi o możliwości akumulatorów mojego aparatu, które powoli zaczynały odmawiać posłuszeństwa i musiałem oszczędnie rozporządzać kadrami.
Trochę zawiódł nas Piekielny Wąwóz, który zapowiadał się na ciekawe miejsce. W praktyce okazał się być strasznie zaniedbany i zaśmiecony:
Jakby na pocieszenie, kawałek dalej obserwowaliśmy szpaki żerujące w trawie:
Kościół Piotra i Pawła, Rynek, kotów trzebnickich ciąg dalszy.
W końcu trafiliśmy z powrotem do centrum Trzebnicy i pod ostatni punkt Dużej Ścieżki Świętej Jadwigi Śląskiej – Kościół Piotra i Pawła.
Dalej ruszyliśmy na Rynek, gdzie pod ratuszem zrobiliśmy sobie krótki postój. Tam też spotkaliśmy kolejne koty trzebnickie.
Kawiarnia Markiza.
A teraz odrobina reklamy, jak najbardziej zasłużonej. Jednym z największych i zarazem najbardziej pozytywnych zaskoczeń, jakie zaserwowała nam Trzebnica jest Markiza. To zarazem kawiarnia, cukiernia i piekarnia. Z zewnątrz wygląda niepozornie:
Natomiast to, co jest w środku zaskakuje. Ogromny wybór ciast, pyszna kawa i bardzo fajne ceny – kawa i ciastko kosztują tam tyle, co w kawiarni tego rodzaju we Wrocławiu sama kawa albo samo ciastko. Wystrój jest przyjemny, nienachalny i estetyczny. Można też zamówić na wynos, co też zrobiliśmy, aby posilić się na świeżym powietrzu:
Takie cudnie zapakowane ciasto kosztuje jedynie 4,50 zł. A smakuje jeszcze lepiej niż wygląda, zupełnie jak ciasto mamy. 😉
Winna Góra
Na koniec wyprawy udaliśmy się na Winną Górę, zwaną też Kocią. Dla naszych zmęczonych nóg wspinaczka była ciężka, ale w perspektywie mieliśmy piknik. Miejsce okazało się idealne. Było w miarę spokojnie, a przy takim widoku i świeżym powietrzu wszystko smakuje jak wykwintne danie. 🙂
Niestety to ostatnie zdjęcie, jakie pozwolił mi zrobić mój aparat, jednak nie trafiliśmy już na wiele miejsc, którym warto by zrobić zdjęcie. Po pikniku wylegiwaliśmy się w promieniach słonecznych na kocyku.
Powrót.
Wracając do miasta podziwialiśmy jeszcze wykopaliska archeologiczne, w których znaleziono najstarsze ślady człowieka w Polsce. Potem udaliśmy się na stację kolejową, skąd wróciliśmy szynobusem do Wrocławia. Ciekawym faktem jest to, że linię Wrocław Psie Pole – Trzebnica utrzymują Koleje Dolnośląskie i kursują tam tylko ich szynobusy. 🙂
Trzebnica to naprawdę ciekawe miasto, szczególnie jeśli lubi się spacerować. Może trochę niepozorne, ale bogate w atrakcje i takie inne od Wrocławia – spokojne i ciche, ale na pewno nie nudne. Z ogromną przyjemnością tam kiedyś wrócę, a jeśli Wasze ścieżki będą biegły przez tę okolicę, to koniecznie tam wstąpcie – nie pożałujecie! 🙂
Przez Trzebnicę kiedyś dość często przejeżdżałem – bazyliki nie sposób nie zauważyć, ale że tyle ciekawostek się wokół kryje? Ciekawa fotorelacja – dobra robota 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję. Trzebnica to takie niepozorne miasteczko, ale jak się przyjrzeć, to jest tam mnóstwo fajnych miejsc. 🙂 Bardzo lubimy tak z żoną odkrywać nowe miejsca.
PolubieniePolubione przez 1 osoba