Jeszcze nie tak dawno temu, gdy śnieg wciąż zalegał dość grubą warstwą, a rzeki były z lekka skute lodem, wybrałem się z żoną na poranny, zimowy spacer. Pogoda zapowiadała się piękna, co mnie cieszyło, bo chciałem złapać trochę słońca po pobycie w szpitalu. Idąc do pobliskiego parku zauważyliśmy, że słońce zaczyna się powoli wychylać nad horyzont i lizać promykami bloki oraz wyższe drzewa. Gdy zostawiliśmy betonowy las za sobą i szliśmy przez działki zobaczyliśmy coś niesamowitego. Na każdym drzewie, na najwyższych gałęziach siedziało mrowie ptaków. Każdy był zwrócony przodem do słońca i wydawał się wręcz zahipnotyzowany przez pierwsze promienie docierające doń z naszej gwiazdy. Gdy przechodziliśmy obok, ptaki odlatywały spłoszone, tylko po to, by pośpiesznie wylądować gdzie indziej, lub po chwili wrócić na stare miejsce.
Aktualizacja: Dzięki marianfoto wiem, że to Kwiczoły.
Ten widok przypomina mi fragment opowiadania „Falując na wietrze” Edwarda Stachury, który chciałbym zacytować:
Jeszcze nie tak dawno temu, gdy śnieg wciąż zalegał dość grubą warstwą, a rzeki były z lekka skute lodem, wybrałem się z żoną na poranny, zimowy spacer. Pogoda zapowiadała się piękna, co mnie cieszyło, bo chciałem złapać trochę słońca po pobycie w szpitalu. Idąc do pobliskiego parku zauważyliśmy, że słońce zaczyna się powoli wychylać nad horyzont i lizać promykami bloki oraz wyższe drzewa. Gdy…
Nawet „szara Warszawa” nabiera kolorów w świetle zachodzącego słońca, a jej kanciaste wieżowce spoglądają z góry trochę mniej groźnie, gdy są pokryte pastelami.
Nawet “szara Warszawa” nabiera kolorów w świetle zachodzącego słońca, a jej kanciaste wieżowce spoglądają z góry trochę mniej groźnie, gdy są pokryte pastelami.
Wreszcie wyposażyłem się w statyw. Co prawda od razu ruszyłem z nim do centrum Wrocławia, ale zdjęcia wyszły takie sobie, więc na razie ich nie publikuję – może się doczekają lepszej okazji.
Za to wczoraj wieczorem wybrałem się znów na most Milenijny z zamiarem spróbowania swoich sił w timelapse, czyli rodzajowi filmików, tworzonych techniką poklatkową, ukazujących np. wschody słońca, czy ruch chmur.
Przy okazji zrobiłem też kilka zdjęć long-exposure i parę zwykłych, oraz zmontowałem gifa. 🙂
Na most Milenijny trafiłem około godziny 19:00, czyli na godzinę i pięć minut przed zachodem słońca.
Następnie ustawiłem statyw w odpowiednim miejscu, zamontowałem i skonfigurowałem aparat, wykadrowałem i zacząłem pstrykać.
Niestety nie posiadam jeszcze wężyka z interwałomierzem, więc musiałem radzić sobie inaczej. Ustawiłem samowyzwalacz na 2 sekundy i robiłem zdjęcie za zdjęciem, używając ekranu dotykowego. Męcząca metoda (bo musiałem zrobić w ten sposób jakieś 1500 zdjęć), ale udało się. Innym problemem był wiatr, który pod koniec się wzmógł i obraz trochę przez to skacze. Nie za bardzo dopisała też pogoda. Tak czy siak, coś na kształt filmu mi wyszło a efekt jest taki:
Największym zaskoczeniem wieczoru było jednak to, że zaraz po ukończeniu zdjęć do timelapse, gdy zmieniałem obiektyw, żeby zrobić zdjęcia mostu Rędzińskiego, usłyszałem pod mostem szelest. Spojrzałem na dół, przekonany, że zobaczę jakichś meneli, a zobaczyłem… sarnę. Sarenka przyszła się napić wody z rzeki pod ruchliwy, hałaśliwy most Milenijny. 🙂
Gdy już sobie poszła zabrałem się za zdjęcia mostu Rędzińskiego.
Fajnie się złożyło, że dokładnie za nim nadciągała burza i co jakiś czas błyskały pioruny. A przynajmniej myślałem, że fajnie, bo uchwycić żadnego ciekawego i wyraźnego mi się nie udało – były zbyt odległe i słabe. Żeby któregoś złapać musiałbym używać bardzo krótkiego czasu naświetlania i mieć mnóstwo szczęścia. Oprócz zwykłego zdjęcia zrobiłem krótką sekwencję w stylu timelapse i zrobiłem z niej animowanego gifa:
Na koniec zrobiłem jeszcze zdjęcia long-exposure mostu Milenijnego. Jedno z jego powierzchni:
A drugie z brzegu Odry:
Mimo, że timelapse jest w takim wydaniu dość meczącą zabawą i wymaga jeszcze poświęcenia sporej ilości czasu na obróbkę w komputerze, to daje dużo satysfakcji i nie mogę się doczekać, kiedy znów tego spróbuję. 🙂
Wreszcie wyposażyłem się w statyw. Co prawda od razu ruszyłem z nim do centrum Wrocławia, ale zdjęcia wyszły takie sobie, więc na razie ich nie publikuję – może się doczekają lepszej okazji.
Za to wczoraj wieczorem wybrałem się znów na most Milenijny z zamiarem spróbowania swoich sił w timelapse, czyli rodzajowi filmików, tworzonych techniką poklatkową, ukazujących np. wschody słońca, czy ruch…
Mokry, pochmurny, czyli ponury Wrocław? W połowie grudnia przydałoby się trochę śniegu, bo aura jest coraz bardziej przygnębiająca. Ale nie wszystko jest szare, nie we Wrocławiu.
Perony Dworca Głównego PKP we Wrocławiu
Silver Tower. Jeszcze świeży, nowy biurowiec we Wrocławiu, niedaleko Dworca Głównego PKP.
Silver Tower. Jeszcze świeży, nowy biurowiec we Wrocławiu, niedaleko Dworca Głównego PKP.
Perony Dworca Głównego PKP we Wrocławiu, w tle Silver Tower.
The flowers of wonder And the hidden treasures In the meadow of life My acre of heaven A 5-year-old winterheart In a place called home Sailing the waves of past
Spacery po większych i mniejszych miasteczkach świata, widziane moimi oczami. Zapiski z włóczęg i podróży, a czasami obrazki ze zwykłego życia na emigracji.