Wszystko zaczęło się, gdy (prawdopodobnie na urodziny, może na komunię) dostałem aparat. Był to Premier PC-664 DX, prosty kompakt na film małoobrazkowy.
Niedawno, odwiedzając rodzinne strony, znalazłem właśnie ten aparat i album z pierwszymi zdjęciami nim wykonanymi. Niestety nie zachowały się same klisze i zostały mi tylko kiepskiej jakości wydruki z tego albumu.
Jeśli śledziliście mojego Instagrama, to wiecie, że ostatnie dwa tygodnie spędziłem w szpitalu, a wcześniej byłem na święta u teściów. Stąd zastój na blogu. 😉 Z tego samego źródła powinniście też wiedzieć, że przed wyjazdem sprawiłem sobie nowe body pod gwint m42, a dokładnie Zenita 122:
Używam wciąż tego samego obiektywu, Heliosa, którego mam z ET. 122 jest świetna i bardzo wygodna w użyciu. Elektroniczny światłomierz działa bez zarzutu, aparat jest bardzo ergonomiczny i sprawny. No i ten cudny, markowy pasek na szyję Zenita (z tyłu ma wyszyte „ЗЕНИТ„)!
Testowy film wypstrykałem w grudniu 2015, częściowo w Krakowie, a częściowo we Wrocławiu. Starałem się wykonywać zdjęcia w różnych warunkach oświetleniowych, żeby sprawdzić, jak sobie radzi światłomierz.
Jakiś czas temu wywołałem film z Zorki 10. I jak bym nie uwielbiał go jako okaz kolekcjonerski, tak nienawidzę go jako aparat fotograficzny…
Czemu nienawidzę?
Po pierwsze, jest strasznie niewygodny. Ciężko go dobrze i pewnie trzymać oraz jest bardzo ciężki, co nie ułatwia życia. Po drugie – migawka. Niemal nie da się jej wcisnąć bez poruszania aparatem. Nie zliczę ile kadrów przez to zepsułem (poruszone zdjęcia). Ponadto ciężko wyczuć jak mocno należy ją wychylić, żeby zrobić zdjęcie. Po trzecie – światłomierz selenowy. Ma już swoje lata i nie zawsze daje radę. I po czwarte, ostatnie – dziwny obiektyw. Nie wiem, czy to wada mojego egzemplarza, ale strasznie zakrzywia zdjęcia, trochę jak fish-eye. Bardzo to się rzuca w oczy przy zdjęciach architektury.
A czemu uwielbiam?
Bo to jeden z pierwszych automatycznych aparatów analogowych – wystarczy ustawić ostrość, aparat sam ustawia czas migawki i przysłonę. Bo ma taki sam sposób – bardzo przyjemny – ustawiania ostrości jak FED 5b. Bo wygląda bardzo przyjemnie dla oka.
Niestety, Zorki 10 to moim zdaniem świetny aparat do eksponowania go na półce, ale do robienia zdjęć nadaje się już tak sobie.
Tymczasem zapraszam do galerii – mocno przesianych – zdjęć z pierwszej (i chyba ostatniej) kliszy z Zorki 10!
W trakcie zimowej sesji z FEDem 5b odwiedziłem wrocławską estakadę Gądowiankę, jednek tym razem z nieco innej perspektywy. Przeszedłem wzdłuż niej, ale pod spodem. Co tam znalazłem? To zobaczycie na zdjęciach. 🙂
Spacery po większych i mniejszych miasteczkach świata, widziane moimi oczami. Zapiski z włóczęg i podróży, a czasami obrazki ze zwykłego życia na emigracji.